I tak oto w skrócie prezentuje się historia naszego wyjazdu. Dzisiaj leci już 5 miesiąc jak tutaj siedzę i z każdym dniem coraz bardziej chce mi się do domu. Na szczęście już 1 czerwca będę najszczęśliwszą sobą na świecie :) Tak wracamy do domu! Do Polski, bo przecież "Polska jest piękna" jak głosił wielki napis w gazecie, którą czytałam będąc w domu tydzień temu.
A teraz do tytułu - dlaczego zły pomysł? Tytuł odnosi się do mieszkania przez 3 miesiące w jednym małym pokoiku z T.
Chciałam mieć dobre serce i nie zostawiać jej na pastwę losu - kiedy przyjechaliśmy na miejsce nie wiedzieliśmy czy w pokojach będziemy sami czy z obcymi osobami, więc żeby się nie okazało, że T musi mieszkać z kimś kogo nie zna zdecydowaliśmy się na pokój 3 osobowy. Do dzisiaj pamiętam jak właściciel ośrodka B. pytał się dwa razy czy na pewno chcemy trójkę. Decyzja zapadła 3 i już.
Pokoik okazał się nawet, nawet dwa łóżka (jedno małżeńskie), szafa, szafka i stolik trochę ciasno ale nie ma tragedii. Łazienka wspólna jedna na piętro, kuchnia jedna na 3 piętra (po miesiącu zrobili na każdym pietrze, małe kuchenki).
Przez pierwsze 2 tygodnie było całkiem miło ale po tym czasie już żałowałam, że zgodziłam się na 3. Dwie panie domu na tak małej przestrzeni o tak różnych poglądach to jest istna masakra. Dla mnie porządek w domu nie jest na pierwszym miejscu - nigdy nie był. Oczywiście, nie żyje pod toną śmieci ale "dopuszczam" bałagan w domu. T natomiast twierdzi, że musi mieć idealny porządek - ok każdy żyje jak mu się podoba, ale czy na pewno idealny porządek jest, w tedy kiedy jedną szmatką czyści się całą łazienkę (tak całą)? I zaczęło się...wieczne narzekanie kobiety, która ma ponad 40 lat. Foch i narzekanie był na porządku dziennym. A bo mamy łóżko nie pościelone - no sorry ale ja się nie wtryniam w jej spanie. A bo mam ciuchy nie poskładane, nie wyprane, nie pochowane, bo postawiłam coś nie tam gdzie ona sobie życzyła jak dla mnie totalny kataklizm.
I może byłoby lepiej, gdyby nie fakt, ze sam wyjazd znosiłam bardzo fatalnie. To był jeden wielki ryk (nie płacz - ryk), chciałam jechać do domu było mi naprawdę bardzo ciężko a ona nie pomagała. A jako moja przyszła teściowa wydaje mi się, że powinna. Gdyby nie S nie dałam bym sobie rady. A właśnie co na to S? Miał bardzo trudną sytuację z jednej strony matka a z drugiej przyszła żona. Matka, która wiecznie się o wszystko czepia i we wszystko wtyka nos (obiad jedliście, ręce umyte?) i ja, która już ma dość i nie wytrzymuję.
To tylko początek później jest jeszcze lepiej. Oczywiście wiem, że gdyby T wam to opowiedziała to ja byłabym tą złą. Mimo, że staram się Wam to przestawić jak najbardziej obiektywnie to chyba mam już taki wielki żal do niej, że do końca mi się to nie uda.